Ukazał się Pocket Wine Book 2015 Hugh Johnsona. Na naszym rynku i po naszemu. Kupujcie, czytajcie i korzystajcie, bo… po prostu nie ma innej opcji.
Człowiek Roku magazynu Czas Wina
Miałem zaszczyt i przyjemność poznać autora osobiście. Było to w listopadzie 2013 r. na kolacji z okazji nadania mu tytułu Człowieka Roku magazynu Czas Wina. Jeśli teraz napiszę, że – przy całej swojej ogromnej wiedzy i dorobku – jest to człowiek niezwykle skromny i empatyczny, zaczniecie się śmiać, że tworzę świecką hagiografię w stylu opowiastek Zoszczenki o Leninie.
No więc dobrze, napiszę inaczej: że jest to człowiek, którego podejście do wina – przy całej jego ogromnej wiedzy i dorobku – jest jednym z najbardziej naturalnych, radosnych i pozbawionych dogmatyzmu, z jakimi się zetknąłem.
Johnson zainteresował się winem w latach 1950. kiedy studiował anglistykę na Cambridge. Wspomina, jak jego współlokator Adrian Cowell (który już był „zarażony”) wręczył mu dwa kieliszki czerwonego burgunda i zapytał: – I co, Hugh? Są różne? Czy takie same? – Spróbowałem i stwierdziłem, że jedno jest zupełnie zwyczajne, a drugie magiczne – mówi Johnson. – To był przełomowy moment, coś jak objawienie świętego Pawła w drodze do Damaszku.
Johnson zaczął pisać o winie w gazetach (m.in. w Vogue), potem stworzył wiele książek, w tym fundamentalny Atlas win świata (pierwsza edycja 1971) – była to pierwsza publikacja, która tak dokładnie i logicznie systematyzowała winiarską rzeczywistość i ukazywała ważność terroir.
Pocket Wine Book przewodnik skupiony na winie
O ile Atlas jest głównie dziełem kartograficznym, o tyle Pocket Wine Book (pierwsza edycja 1977) skupia się bardziej na samym winie. W wydaniu na rok 2015 mamy krótkie opisy odmian winorośli oraz kilkunastu ostatnich roczników z najważniejszych regionów, a także propozycje, jakie wino podać do jakiej potrawy. A przede wszystkim opisy producentów i ich dzieł – wydawca wyliczył, że w książce zrecenzowanych zostało ponad 6000 etykiet.
System oceny Johnsona wynika nie tylko z jego niebywałej wiedzy, lecz także ze wspomnianej pokory oraz skromności i jest, w dużej mierze, obiektywny. Autor przyznaje poszczególnym posiadłościom i regionom od jednej do czterech gwiazdek, przy czym liczą się nie tylko wrażenia z degustacji, lecz także ogólna reputacja na rynku, mająca m.in. odbicie w cenach. Jeśli Johnson szczególnie ceni jakąś winnicę lub kiedy szczególnie smakowało mu jakieś wino, nazwa jest wydrukowana pochyłą czcionką – czytelnik dostaje jasny sygnał, że to ocena subiektywna. Tak samo w przypadku czerwonej gwiazdki, oznaczającej dobry stosunek jakości do ceny. Opisy win – proste i lakoniczne lecz trafne – są jak klucze otwierające w naszej pamięci szkatułki pełne skojarzeń i wspomnień.
Kilka przykładów: „smakowite i skoncentrowane”, „pachnące czerwonymi owocami”, „solidne, morwowe”, „lekko odymione i stylowe”.
Co jeszcze wyróżnia ten przewodnik?
- Przy winach zdatnych do starzenia roczniki, które już można pić wyróżniono tłustym drukiem, a te, które należy pić w pierwszej kolejności dodatkowo czerwonym kolorem. To cenne i wciąż dość rzadkie.
- Ramki z „listami rankingowymi”, np. „10 najlepszych barolo” itp.
- Porady pod hasłem „Jeśli lubisz to, spróbuj też…”. „Wina – pisze Johnson – mogą być do siebie podobne pod względem tekstury, aromatów, smaku, czy struktury – tak jak dwoje ludzi z różnych kontynentów może mieć takie samo poczucie humoru”. I podpowiada, że jeśli lubimy szampana, spróbujmy też cavy (dla jej głębi, mineralności i świeżych, cytrusowo-ziołowych aromatów); a jeśli soave, to malvasii z chorwackiej Istrii (dla jej mineralności i aromatu dzikich krzewów); jeśli zaś czerwonego burgunda, to porządnego beaujolais, które ma „podobną do burgundzkiej równowagę aromatów i ciała, głębi i lekkości”.
- Powtykane w tekst, jak rodzynki w sernik, ciekawostki. Praktyczne lub po prostu zabawne. Dowiadujemy się np. że niedaleko Montpellier w czasach prehistorycznych doprawiano wino rozmarynem i bazylią. Że w 2012 r. w toskańskiej posiadłości Soldera mściwy były pracownik zakradł się do piwnicy i wypuścił z beczek sześć roczników brunello di Montalcino (62 tys. litrów). Że szerszenie przenoszą dzikie drożdże na grona, kiedy się w nie wgryzają, więc nie należy ich tępić. Że we Włoszech uprawia się 377 gatunków winorośli – najwięcej na świecie, a w Mariborze (Słowenia) 400-letnie krzewy žametovki wciąż rodzą owoce, z których robi się wino. Oraz, że zgodnie z chilijskim prawem, każdy robotnik w winnicy wykonujący pracę na powietrzu, musi otrzymywać od właściciela krem przeciwsłoneczny z blokerem 30.
A przede wszystkim, Hugh Johnson jest piewcą różnorodności i indywidualizmu: odmian winorośli, stylów wina, metod produkcji.
„Czy lubię maderę lub tokaj, bo historycznie są to ważne miejsca produkcji wina? – pyta.
– Czy może dlatego, że dają przyjemność jakiej nikt, nigdzie nie jest w stanie odtworzyć?”.
Wydaje mi się, że i dla Hugh Johnsona, i dla mnie, i dla was wszystkich jest to pytanie retoryczne.
Hugh Johnson, Hugh Johnson’s Pocket Wine Book 2015, Wydawnictwo Olesiejuk, tłum. Sławomir Chrzczonowicz, Jakub Skorupski, s. 320