Recenzje książek Wino i nie tylko

Strofy o późnym zbiorze

Dziś będzie o poezji. Ale bez obaw – żadnych tam belferskich dyrdymałów. Pełen luz.

Z reguły nie lubię jak mnie gdzieś zapisują bez mojej wiedzy (np. do Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej – miałem 12 lat, byłem chory i leżałem w łóżku, legitymację przywiózł mi na rowerze kolega z ławki), ale tym razem się ucieszyłem. Mariusz Kapczyński, szef portalu Vinisfera.pl, włączył mnie do grupy Kuplety winiarskie, którą założył na Facebooku. Grupa działa od 7 marca i jest otwarta (w sensie takim, że każdy może ją śledzić; piszą tylko zaproszeni), a powołana została, by publikować „absurdalne formy literackie związane z odmianami winorośli, winem i składkami ZUS” – cokolwiek to ostatnie miałoby znaczyć. Wśród autorów głównie branża – dziennikarze kulinarni i winiarscy, winiarze, importerzy, restauratorzy, właściciele wine barów itp.
Podstawą działalności jest czysty wygłup, przy czym używane tu konwencje stylistyczne i mentalne są głęboko zakorzenione w naszej i nie tylko naszej tradycji – w trunkowej literaturze wykorzystywano je co najmniej od czasów Skamandrytów, a niektóre od jeszcze dawniejszych – poetów dworskich, sowizdrzalskich, czy nawet Kochanowskiego. Ot, choćby taki wierszyk, będący typową opowieścią o na poły nierzeczywistej postaci, pracującej w jakimś kafkowskim biurze i robiącej dziwne rzeczy (autor – Tadeusz Kwacz):

Kasjer Jan, pracownik ZUS-u
Chcąc mieć więcej animuszu
Brał do biura
Flaszkę viura
Przemycaną w kapeluszu

Robociarską anegdotą jest także ten limerykopodobny utwór Łukasza Modelskiego:

Raz miłośnik bordoskiego kupażu
Rzekł do majtka: „Hej! Żeglujże, żeglarzu!”
Ten – że rejsy Garonną
Rzeczą zbyt mało słoną
Są. Jak w niesłonym potażu.

Do bardzo starych konwencji nawiązują „recepty” na różne dolegliwości, w których, rzecz jasna, panaceum jest wino. Na przykład:

Gdy późna już pora, a sen nie przychodzi
Kieliszek bobala na pewno nie zaszkodzi

(Jerzy Moskała)

Albo:

Kiedy w głowie coś ci ćmi
Szybko wypij pinot gri(s)!

(Mariusz Kapczyński)

Gdy głowa ci pęka 
Najlepsza jutrzenka!

(tenże)

Lub:

Gdy cię boli lewa nera
Strzel se grüner veltlinera

(Renata Rusnak)

Dolegliwością powszechną jest kac. I na to Kupleciści mają radę:

Gdy ci kacyk łeb zakłóca,
Flaszką aszú zabij buca.

(Jędrek Woynar)

Jeśli się głowa kiwa 
Z nadreprezentacji piwa
Stabilizację jej przywraca
Niewielki kieliszek vranaca

(Zbigniew Kmieć)

Gdy poranek ciężki jest
prosta sprawa: Est! Est!! Est!!!
Każdy łyk montefiascone
zmienia w sukces fiasko one!

(Kuba Janicki)

Ostatni z autorów ma też dla nas radę z dziedziny book-pairingu:

Przy czytaniu Knausgarda
– coś znad jeziora Garda
(Do Houellebecqa
bierz malbeca,
do Twardocha
tylko Rioja)

W Kupletach nie brak rekomendacji nie tylko win, ale i szczepów:

Kiedy idziesz na wycieczkę,
zabierz z sobą biankę w teczkę.

(Piotr Stopczyński)

Z rzeczy bardziej poważnych mamy np. dytyramby (najczęściej na cześć polskich winiarzy):

Za górami, za lasami
Jest Winnica pod Dębami.
Jest tam Wacław, wielce prawy
nic nie robi dla zabawy.
Z kwewri zawsze mu po drodze
i ja także się z tym zgodzę
że lepszego wina nie ma,
tak wam mówię, żadna ściema.

Wojtek Bosak to potwierdzi
medal przypnie dumnej piersi.
Wacław niczym król w koronie
pół sukcesu odda żonie.
Zobaczycie na Konwencie
jak w orszaku swym przybędzie
i rozsławi swoje plony
niczym Bachus wymarzony.

(Iwona Iwo)

oraz apostrofy:

Prosim, słudzy łask niegodni,
Daj nam tokaj szamorodni.

(Łukasz Modelski)

Niektórych ciągnie do pozytywizmu i relacjonowania pracy organicznej:

Kiedy sadzisz w Nałęczowie,
To masz tysiące pomysłów w głowie,
Masz Solarisa, Rondo i Regenta,
Ale pokusa nieco większa.

Sadzisz Pana szlachetnego Rieslinga,
przez każdego pożądanego, 
To zapraszam Was kupleciarzy,
Na degustację za dwie dekady.

(Piotr Stopczyński)

Z utworów mocniej trzymających się życia mamy również satyry. Ot, choćby taką, utrzymaną w stylu literatury sowizdrzalskiej, a opisującą „szkolenie biznesowe” w pewnej gliwickiej restauracji:

Będąc sobie w restauracji 
Banglam dania jak paparazzi
Aż tu wchodzi Panów dwóch 
My z Warszawy, dla nas czapki z głów 
Słysząc to butle Polskich Win
Nie szczędziły złośliwych drwin

Będąc sobie w restauracji 
Banglam dania jak paparazzi
Aż tu wchodzi Panów dwóch 
Szybko stwierdzając że coś nie tak jest tu 
Wszystkie butle Polskich Win 
Miały dość tych dziwnych kpin

Będąc sobie w restauracji 
Banglam dania jak paparazzi 
Aż tu wchodzi Panów dwóch 
Ta restauracja zysków nie przyniesie tu
Słysząc to butle Polskich Win 
Odcięły się od świata fałszywych min

(Marcin Polskie WinaRulezz Janiszewski)

Wino i poezja rodzą myśli o przemijaniu, a już przynajmniej o tym, że czas płynie. Proszę bardzo, mamy i taki utwór, zainspirowany odkorkowaniem loarskiego musiaka Atmosphères od Josepha Landrona:

Gdy dorosłe niemal dziecko 
I już melancholia bierze,
Czas by więc odpocząć ździebko
W kulturalnej Atmospherze.
Bierzesz zatem folle blanche dziarsko
I dopełniasz go pinotem
Czekasz zaś miesięcy 9
I wypijasz wszystko potem.

Wiedz przy tym, że ucieszy się żona,
Gdy sięgniesz jednak po flaszkę Landrona…

(Tomasz Prange-Barczyński)

Na koniec zdradzę, co sam w Kupletach jako wpisowe umieściłem. Jest to kawałek nie mój, a ludowy, z gatunku znanego w niemieckojęzycznej literaturze jako Klapphornvers. To czterowiersz, przeważnie z rymem AABB i regułą, że bohaterami muszą być dwie istoty, najczęściej chłopcy (podgatunek Zwei Knaben). Ten wierszyk jest nie do końca w konwencji, bo ma rym ABAB, ale jest fajny. Przetłumaczył go na polski mój (niestety nieżyjący już) przyjaciel Robert Stiller, językoznawca, poliglota i tłumacz – m.in. Burgessa (słynny przekład Mechanicznej pomarańczy), Esther Vilar, Iana Fleminga i Nabokova – on to właśnie (Stiller, nie Nabokov) w ogóle mnie o istnieniu tego gatunku poinformował.

Dwaj chłopcy popili moszczu
Nie sądzili, że ich przyprze
Potem biegli, jakby ich kto poszczuł
Ale moszcze były szybsze

(Dla niemieckojęzycznych – oryginał):

Zwei Knaben machten sich den Jokus
Und tranken Most im Keller.
Da mußten beide auf den Lokus,
Jedoch der Most war schneller.

W konwencję „dwóch chłopców” z ochotą się wciągnąłem i sam popełniłem takich wierszyków kilkanaście, z czego poniższe zamieściłem w Kupletach:

Dwaj chłopcy po wina odmęcie
Myśleli o eksperymencie
Lecz miast przed Nowym zgiąć karki
Tonęli w morzu kadarki

Dwaj chłopcy na bani
Poszli do cioci Hani
A ona: hej! halo!
Za dużo negroamaro!

Tomasz Prange-Barczyński odpowiedział Zwei Knabenem awanturniczo-przygodowym:

Dwaj chłopcy, Sławek i Tomek
Zgubili w Polsce swój domek
I po morzu veltlinera
Wzięła ich w Wiedniu cholera.

Tak to w czasie VieVinum
Osiągamy continuum…

I co, podoba wam się taka zabawa?

Wybraliśmy dla Ciebie: