Wakacje to tradycyjnie czas upiornych opowieści (pamiętacie noce na letnich koloniach?). Dlatego dziś wezmę pod lupę Beczkę Amontillado, opowiadanie mistrza horroru Edgara Allana Poe. Ta beczka jest głębsza niż przypuszczacie.
To raczej makabryczna groteska lub thriller niż horror. Nie ma tu duchów, upiorów, ani innych nadprzyrodzonych sił czy postaci – po prostu jeden dżentelmen pozbawia życia drugiego w dość wyrafinowany sposób; nie jest to też jednak historia detektywistyczna – nie pojawia się stróż prawa, który rozwiązuje zagadkę i wsadza mordercę do paki – w chwili, gdy narrator snuje opowieść, wciąż pozostaje bezkarny.
Przypomnijmy: francuski szlachcic Montresor zostaje upokorzony przez innego szlachcica, Włocha Fortunata, którego w akcie zemsty za doznane zniewagi (nie wiemy jakie) zwabia podstępnie do swej piwnicy pod pretekstem oceny tytułowego sherry, a następnie zamurowuje żywcem; dodajmy – nie zostawiając mu na osłodę konania nawet kropli wina. Akcja rozgrywa się podczas karnawału w jakimś włoskim mieście (oczywiście najprędzej przychodzi na myśl Wenecja), z zachowania i mowy bohaterów sądząc – prawdopodobnie w XVIII wieku.
Montresor uznaje Fortunata za znawcę win i mówi, że to wyjątek wśród Włochów: „Niewielu [z nich] posiada dar rzetelnego znawstwa. Ich zapał nagina się zazwyczaj do czasu i okoliczności, stanowiąc narzędzie do oszukańczego wyzysku milionerów angielskich i austriackich”. Uważa go też za pyszałka chełpiącego się swoim znawstwem – i na tym oparty jest podstęp. Montresor obwieszcza Fortunatowi, że właśnie zakupił antał amontillado, ale nie jest pewien autentyczności trunku oraz że idzie właśnie do Luchesiego (również uchodzącego za znawcę), aby dokonał ekspertyzy. Są tu dwa lepy na przyszłą ofiarę. Fortunato nie chce wierzyć, że w środku karnawału Montresor nabył tak wielką beczkę tak zacnego napitku (aby oddać jej rozmiar, w oryginale Poe używa słowa pipe – to amerykańska miara objętości – 477 l) i oczywiście zrobi wszystko, by udowodnić, że amontillado jest fałszywe. Wspomnienie o Luchesim budzi jego zawiść: „– Luchesi nie odróżni Amontillada od sherry!” – zżyma się. Zdanie brzmi tajemniczo i można je rozmaicie interpretować. Ten styl wina nie powstał w regionie Jerez, tylko w pobliskiej, również andaluzyjskiej, Montilli (stąd zresztą jego nazwa – amontillado = „wino z Montilli”, albo „w typie Montilli”). Stało się to w XVIII w., a więc bohaterowie musieli o tym wiedzieć, temat na pewno był wałkowany przez ówczesnych winomanów. Skoro Jerez przejęło pomysł, to ich amontillado było wtórne. A skoro było wtórne, za „prawdziwe” Montresor i Fortunato mogli uznawać to z Montilli. Zwłaszcza że regionalne warianty różnią się szczegółami produkcji – wcale nie tak błahymi: w Montilli amontillado robi się ze szczepu pedro ximénez, w Jerez – z palomino fino; sherry amontillado jest wzmacniane, a to z Montilli nie.
Bardziej prawdopodobna jest jednak inna interpretacja: obaj panowie są ignorantami w kwestii wina, a Fortunato zwłaszcza: nie tylko nie wie, że amontillado to (przede wszystkim) odmiana sherry, ale też kompletnie pijany (bo w takim stanie spotyka go Montresor) podejmuje się poważnej degustacji. W winnych katakumbach Montresora, poczęstowany przezeń medokiem, wypija go z gwinta, tak samo drugie wino, które Montresor określa jako „De Grâve” (albo myli mu się z Graves, albo jest to gra językowa, jakich u Poego pełno – aluzja do ang. grave, czyli grób, ale też „poważny, doniosły” – np. doniosły akt zemsty). Czyli wino byłoby w twórczości Poego – satyrycznej też przecie! – atrybutem snobów, pyszałków i pijaków, czy wręcz alkoholików w maskach znawców. Nb. pomysł z sherry i amontillado pojawia się po raz pierwszy we wcześniejszym niż Beczka utworze Lionizing (1845) – na eleganckim przyjęciu niejaki Bibulus O’Bumper opowiada „z zamkniętymi oczami” (czyli albo się uchlał, albo jest pod wpływem opium, albo w połączonej z logoreą pseudokoneserskiej ekstazie) o różnicy między sherry a amontillado. Tu już sam tytuł (lionize to „traktować kogoś ze szczególną atencją, jak ważną osobistość”, ale też „zwiedzać osobliwości”) sygnalizuje satyrę.
L. Moffitt Cecil z Texas Christian University w eseju Poe’s Wine List (Winna lista Poego) zauważa, że nazwy win u Poego – i to nawet tych bardzo znanych – pisane są jakby z celową niedbałością (np. wspomniany Grâve zamiast Graves, Richbourg zamiast Richebourg, Sauterne zamiast Sauternes, Leonville zamiast Leoville (w dodatku nie wiadomo które), Barac i Bdrac zamiast Barsac itd. Świadczy to o tym, że autor nie traktuje swych bohaterów serio i przedstawia ich jako niedouczonych snobów, nie bardzo wiedzących, co piją (podobnie i dziś powiemy: „X. ma w piwnicy pełno drogich bordosów, ale nie potrafi ich docenić”; albo: „Y. chwali się, że pije dumperiniony, ale w ogóle się nie zna”).
Druga rzecz, że (tak traktowane) wino wiedzie protagonistów do katastrofy. Fortunato zostaje zamurowany żywcem. Tytułowy kucharz-filozof z Bon-Bon upija się z diabłem, który odwiedza go, by wyjaśnić, po co właściwie porywa dusze (po prostu je zjada). Gdy bies znika, Bon-Bon, wkurzony, rzuca za nim butelką, flaszka przecina łańcuch od ciężkiego żyrandola, który spada i roztrzaskuje bohaterowi czaszkę. W Żabim Skoczku król-alkoholik, który zmusza do picia tytułowego bohatera – nadwornego karła, żądając od niego „wyjątkowych dowcipów” i po pijanemu poniża jego dziewczynę Tripettę, również ponosi śmierć. Żabi Skoczek przebiera monarchę i jego siedmiu radców za orangutany, podstępnie nasączając ich stroje łatwopalną mazią, a następnie – na uroczystym balu maskowym –znienacka krępuje ich i podpala – w ramach zamówionego „wyjątkowego dowcipu”.
Cecil twierdzi, że tego typu przekaz („alkoholizm zawsze prowadzi do nieszczęścia i zostaje ukarany”) może wynikać z biografii Poego, który sam bezskutecznie walczył z nałogiem. Władysław Kopaliński we wstępie do Czytelnikowskiego wydania Opowiadań pisze, że Poe, nie dość że był uzależniony, to jeszcze miał słabą głowę – sponiewierać go mógł nawet jeden kieliszek wina. Pisarz (całe życie zmagający się z biedą), stracił przez to wiele możliwości. Kopaliński opisuje np. jak w 1843 r. przyjaciel Poego, Fryderyk Thomas próbował załatwić mu lekką i dobrze płatną posadę rządową w stolicy. Jednak: „Podróż do Waszyngtonu [w tej sprawie] zakończyła się sromotnym fiaskiem. Poe palnął szereg głupstw i skompromitował się przykrymi wybrykami, popełnionymi pod wpływem nadużycia alkoholu”. Z kolei w roku 1845, na miesiąc przed wydaniem zbioru poezji Kruk i inne wiersze: „Zaproszony do [rodzinnego] Bostonu dla publicznej recytacji swych wierszy, pozwolił sobie, po recytacji i po wypiciu paru kieliszków, na uwagi ubliżające mieszkańcom Żabistawku (tak nazwał swe miasto), które wsparł i rozszerzył jeszcze obszerną, złośliwą notą w Broadway Journal, zyskując sobie w ten prosty sposób nowy zastęp wrogów”.
U Cecila dodatkowo czytamy, że warunkiem otrzymania owej posady w 1843 r. było zapisanie się Poego do ruchu trzeźwościowego Washingtonian Movement – co ponoć obiecywał, lecz czego nie dotrzymał. Ze szkodą dla siebie i z pożytkiem dla literatury.
Beczka Amontillado, w: Edgar Allan Poe, Opowiadania (t. 1), wyboru dokonał i przedmową opatrzył Władysław Kopaliński, tłum. Stanisław Wyrzykowski, Czytelnik, Warszawa 1989, s. 493
L. Moffitt Cecil, Poe’s Wine List, w: Poe Studies, December 1972, Vol. V, No. 2, 5:41-42.