Drugie wydanie książki Ewy Wawro „Winnice w Polsce. Wszystko o enoturystyce” ma ładniejszą okładkę i jest grubsze od poprzedniego. Ale nie tylko. Pokazuje też trendy, jakie pojawiły się w rodzimym winiarstwie w ciągu czterech lat, które od ukazania się pierwszej edycji upłynęły.
Dla tych, którzy pierwszego wydania nie znają (moja recenzja tutaj), kilka słów wprowadzenia.
Ewa Wawro to jasielska dziennikarka i winiarka. Książka zaś to, zgodnie z tytułem, przewodnik po najciekawszych polskich winnicach. Znajdziemy w niej także krótki rys historyczny (skąd wino w ogóle oraz skąd wino i winnice w Polsce – do nas, wiadomo, przywędrowało wraz z chrześcijaństwem); jest też co nieco o rodzimych regionach winiarskich, o sztuce degustacji i o walorach zdrowotnych bachusowego trunku.
Polska winnica to nie tylko wino
Główna część przewodnika to katalog winnic. Każdej poświęcono dwie strony, a na nich: historia powstania danego miejsca i jego „CV” (powierzchnia, lista uprawianych szczepów, ciekawostki), oferta samej winnicy oraz rubryka „Warto zwiedzić” opisująca okoliczne zabytki, muzea, obiekty przyrodnicze itp. Są też informacje o tym, gdzie jeść i spać (w winnicach nie zawsze jest to możliwe), a także o tym, co poza zwiedzaniem i degustacją winiarze oferują. Atrakcje najróżniejsze – od pokazu uprawy i przycinania winorośli (Winnica Jasiel, Jareniówka k. Jasła), przez wymyślne kulinaria (np. degustacja miodu z własnej pasieki „prosto z ula”, czyli z plastrów w rzeszowskiej Winnicy Łany), do oferty dla sportowców – czudecka Maria Anna w Wyżnym oferuje własne, sztucznie naśnieżane i oświetlone stoki oraz wyciągi).
Obecna edycja jest zaktualizowana i poszerzona – ze 117 stron utyła do 135; winnic jest 50 zamiast 46, przy czym niektóre z poprzedniego wydania wypadły – w sumie nowych miejsc opisano 13. Niektóre z nich są charakterystyczne dla zmian, jakie się w ciągu kilku ostatnich lat w polskim winiarstwie dokonały.
Winnica Jana na drodze do sukcesu
Winnica Jana (Zarzecze k. Jasła, woj. podkarpackie) to przykład pokory jej właściciela i jego skłonności do samodoskonalenia. Jan Kruczak swe pierwsze, eksperymentalne, kilkuarowe winnice zakładał w 2006 r. w Sobniowie i Dębowcu (również koło Jasła); działkę w Zarzeczu kupił trzy lata później. Wybór tej lokalizacji nie był przypadkowy: winiarz wybrał ją korzystając z wiedzy, której nabył na licznych szkoleniach w Polsce i za granicą. Półżartem można powiedzieć, że lista tych szkoleń zajmuje pół opisu: są tu uznane podkarpackie winnice Golesz i Jasiel, Uniwersytet Rolniczy w Krakowie („Techniki analityczne w winiarstwie”), następnie Węgry, Słowacja, Włochy, Francja i Austria (szkoła winiarska w Silberbergu). Dopiero w 10 lat po starcie Kruczak zdecydował się swoje wina sprzedawać – rocznik 2015 będzie pierwszym dostępnym. Winnica Jana otrzymała na II Konkursie Polskich Win Jasło 2015 dwa srebrne medale, więc o jej sukces jestem spokojny. Historia Kruczaka jest dowodem na to, że postawa „nieustannie eksperymentuję i uczę się od lepszych” wygrywa z postawą „jakoś to będzie” prezentowaną przez niektórych rodzimych winiarzy lub kandydatów na nich, którzy myślą, że to zajęcie nie tylko modne, ale i łatwe. Nie dalej jak wczoraj pewien winiarz opowiadał mi, że zadzwonił do niego rodak powracający z emigracji i wygłosił kwestię: „Zarobiłem trochę kasy, wracam do Polski. Chciałbym pójść w winnice. Tylko pan mi szybko przez telefon powie, jakie odmiany najlepiej posadzić. I czy białe, czy czerwone?”.
Dwie Granice stawiają na enoturystykę
Dwie Granice to projekt warszawskiego przedsiębiorcy z branży edukacyjnej Marka Nowińskiego. Nowiński to winiarz, który dokładnie wie, czego chce – i to w najbardziej fundamentalnej w tym biznesie kwestii: czy to my idziemy do świata, czy świat ma przyjeżdżać do nas? Jeśli pogadacie np. z Łukaszem Chrostowskim z lubuskiej winnicy Equus i właścicielem internetowego sklepu z polskimi winami Polskiewina.com.pl, powie wam: – Oczywiście, że idziemy do świata! Robimy jak najbardziej wypasione wina, nawet w małych ilościach i sprzedajemy je przez sieć świadomym klientom z Polski, ale też Francji, Niemiec, Szwajcarii, Japonii… A Nowiński mówi: wcale nie! Wręcz nie spieszymy się ze sprzedażą w Warszawie, Krakowie, czy przez internet – po to właśnie, by do nas przyjeżdżali. Stawiamy na enoturystykę i dbamy o tego, kto się do nas pofatygował. Nasze degustacje zawsze są dostosowane do potrzeb gości: możemy pokazać 3, 5, albo 7 win; im większa ich liczba, tym starsze i bardziej unikalne podajemy. Równie chętnie przyjmiemy dwie osoby, jak i 50 – trzeba tylko wcześniej się umówić. Możemy rozmawiać po polsku, węgiersku, albo angielsku. Do wina zawsze podajemy zestaw przekąsek, można też zjeść coś. konkretniejszego, jeżeli gość wcześniej da nam znać.
Polskie wina coraz lepiej wyglądają
Trzeci trend, który mnie cieszy, to coraz lepszy wygląd butelek i w ogóle wyższy poziom komunikacji wizualna – etykiety, loga i strony internetowe wreszcie zaczęli projektować fachowcy. Wśród wielu pozytywnych przypadków szczególnie wyróżniają się dwa. Winnica Chodorowa (Chodorowa, woj. małopolskie) ma ascetyczne białe etykiety z mnóstwem światła i wysublimowaną typografią oraz świetne logo w postaci dwóch połączonych kieliszków. W Sztukówce (Glinik Średni, woj. podkarpackie) wina noszą nazwy ludowych instrumentów muzycznych: białe chordofonów, czerwone aerofonów – oczywiście opatrzone ilustracjami. – Lubię ludową muzykę – tłumaczy właściciel Leszek Szczęch. – Staram się, żeby te nazwy oddawały charakter trunków. Na przykład regenta ochrzciłem Harmonia Polska – tłumaczy się samo. Albo bazuna – instrument kaszubski, wydrążony konar z olchy, daje dźwięk niski, mocny, krzepki, z charakterem – a taki właśnie jest mój kupaż ronda, maréchal foch i leon millot.
Należy dodać, że Szczęch ma osobliwą manierę, a mianowicie tam, gdzie tylko może, chodzi na bosaka – bo zdrowo. Mamy więc przy okazji pierwszego chyba w Polsce winiarza-ekscentryka. Cóż: Europa!
PS Drobna uwaga na przyszłość. Do „CV” każdej winnicy dobrze by było dołączyć listę produkowanych win (teraz jest tylko wykaz uprawianych szczepów), a także informację, czy trunki są w oficjalnej, akcyzowanej sprzedaży. Niestety, strony internetowe polskich winnic wciąż pozostawiają w tej materii wiele do życzenia.
Ewa Wawro, Winnice w Polsce. Wszystko o enoturystyce, Multico, Warszawa 2015, s. 135