Recenzje książek

Entuzjastyczny toast z czaszki dziadunia

Książek o winie jest mnóstwo, lecz często to nie z nich można się dowiedzieć najciekawszych rzeczy, a z dzieł bardziej ogólnej natury, w których wino się ukrywa, czekając, aż je znajdziemy. Dzisiaj – o takim właśnie odkryciu.

Historia naturalna i moralna jedzenia Maguelonne Toussaint-Samat to książka (a właściwie księga) fundamentalna. Po pierwsze, dlatego, że autorka śledzi zawarty w tytule temat w olbrzymim przedziale czasu – od kultur łowieckich i zbierackich, aż do dziś. Po drugie, Historia to raczej zestaw anegdot i opowieści, niż suchy naukowy wykład. Winu Toussaint-Samat poświęca jeden rozdział: zaledwie 40-stronicowy, ale jakże obfity w treść!

Jak w całej książce, tak i tu autorka stara się być nie tylko sprawozdawczynią historii, ale też jej egzegetką – uwielbia zaskakiwać czytelnika, tłumacząc mu, skąd się coś wzięło, czy też dlaczego jest takie, a nie inne. Większość tych wyjaśnień dotyczy rzeczy, o które nigdy sami byśmy nie zapytali, bo wydają nam się zbyt oczywiste – ewentualnie moglibyśmy usłyszeć tego rodzaju pytanie od jakiegoś rezolutnego dziecka.

Pasożyt na sympozjum

Rzadko chociażby zastanawiamy się nad pochodzeniem i pierwotnym znaczeniem powszechnie używanych słów. Wszyscy wiemy np., że starożytni Grecy oddawali cześć bogu wina Dionizosowi, i że wiązało się to z rytualnym pijaństwem. Mało kto jednak pamięta, że nazywało się ono (i boski szał mu towarzyszący) enthousiasmos – stąd nasz „entuzjazm”. Z kolei „pasożyt” to słowo wiążące się z sympozjonami – greckimi ucztami winno-filozoficznymi: „Na sympozjonach pojawiali się też nieproszeni goście, m.in. słynni pasożyci (od parasition, siedzący obok), którzy towarzyszyli jak cień ludziom ustosunkowanym. Płacili na swój sposób za wstęp, godząc się z uśmiechem na szyderstwa i kpiny. Często spijano ich siłą”. Toussaint-Samat ubolewa nad tym, że sam sympozjon, zmieniając się w sympozjum, zatracił pierwotny charakter i nie ma już nic wspólnego z filozoficznym pierwowzorem: „Dzisiaj [tym] terminem określa się zebrania biznesmenów czy ekspertów, zakończone suto zakrapianą kolacją na koszt firmy w najlepszych restauracjach”. Chciałoby się wykrzyknąć: O tempora, o mores! Lecz tak po prawdzie „sympozjum” się broni, bowiem sympósion znaczy dosłownie „współpicie” więc wszystko się zgadza.

Pierwszy kielich wina dla bogów

A skąd dzisiejszy zwyczaj wznoszenia kieliszków podczas toastu? Na sympozjonie pierwszy puchar spełniano na cześć bogów: „Z tej okazji wyjątkowo podawano wino czyste, bez wody. Pito go bardzo mało. Ale zanim goście podnieśli kielichy do ust, amfitrion [gospodarz – przyp. aut.] wylewał zawartość pucharu do świętego rodzinnego ognia, żeby bóstwa, domowe i inne, dostały swoją dolę. Wszyscy intonowali hymn ku chwale Dionizosa. W późniejszych czasach gospodarze, nie chcąc marnotrawić zasobów piwnicy, zadowolą się symbolicznym wzniesieniem pucharu na cześć bóstw domowych, ale Dionizosa dalej będzie się opiewać”. Czyli: „ze skąpstwa udaję, że podnoszę kielich do ust, aby wypić na cześć boga” – tak należy rozumieć ten gest. Mało to eleganckie, więc w sumie dobrze, że zapomnieliśmy, skąd ów zwyczaj pochodzi.

Galowie pijali wino z czaszek swoich przodków…

Toussaint-Samat sporo pisze o Starożytnych, ale na nich nie poprzestaje. Możemy się też np. dowiedzieć, że Galowie pijali wino z troskliwie przechowywanych czaszek swych przodków. Albo, że aż do końca średniowiecza jedynym zawodem, jaki mogli wykonywać trędowaci było bednarstwo – wierzono bowiem, że wino wszystko oczyszcza. W średniowiecznej Francji istniały zaś kramy winne, które nie mogły sprzedawać trunku na miejscu, a tylko na wynos. Aby klienci nie włazili do środka, otwarta była tylko górna część drzwi, przeciętych w połowie wysokości, a same drzwi zamknięte. Coś wam to przypomina? Oczywiście! Przecież to wypisz wymaluj nasze sklepy nocne.

Czyżby więc historia (naturalna i moralna) rzeczywiście lubiła się powtarzać?

Maguelonne Toussaint-Samat, Historia naturalna i moralna jedzenia, tłum. Anna Bożena Matusiak i Maria Ochab, Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2015, s. 671

Wybraliśmy dla Ciebie: