Niektórzy kupują je z myślą o inwestycji, inni – by otworzyć i zapamiętać ten moment na zawsze. Najdroższe wina świata potrafią rozbudzić wyobraźnię. Co sprawia, że niektóre etykiety osiągają ceny rzędu dziesiątek, a nawet setek tysięcy złotych? Zapytaliśmy o to sommeliera Fine Wine.
Czy warto zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych za butelkę wina? Dla jednych to szaleństwo, dla innych – inwestycja, emocje i prestiż w jednym. Najdroższe wina świata to nie tylko astronomiczne ceny, ale też mikroprodukcja, niepowtarzalne terroir i nazwiska, które zna każdy kolekcjoner: Domaine de la Romanée-Conti, Château Margaux czy Domaine Leflaive.
Za każdą z tych butelek stoi opowieść – o ziemi, tradycji, klimacie i ludziach, którzy przez dekady budowali swoją renomę. W świecie win liczy się każdy szczegół: położenie winnicy, wiek krzewów, ręczny zbiór owoców, a nawet decyzja o tym, ile butelek w ogóle trafi na rynek. Z Kacprem Woźniakiem, head sommelierem Fine Wine, zaglądamy za kulisy najbardziej pożądanych etykiet i pytamy, co naprawdę czyni najdroższe wina świata tak wyjątkowymi.
Romanée-Conti to wino, o którym mówi się szeptem. Co właściwie czyni tę butelkę tak wyjątkową?
Brak dostępności. Romanée-Conti to najmniejsza apelacja na świecie, będąca monopolem. Mieści się tu jeden producent, który ma dostęp do niepowtarzalnego terroir, ustanowionego specjalnie na potrzeby Domaine de la Romanée-Conti.
Działka ma niecałe 2 hektary, to niewiele. Nikt inny nie ma do niej dostępu. Produkuje się tu ok. 4 tysiące butelek rocznie. Cena jest wysoka: minimum 20 tys. zł, ale realna cena osiąga ok. 40 tys. zł w zakupie importerskim.
Wino Romanée-Conti ma niepowtarzalny charakter i smak. Tylko wprawni degustatorzy potrafią go docenić.
Czy kiedykolwiek go próbowałeś?
Miałem je w sprzedaży, ale nigdy go nie próbowałem.
Czego zatem można się spodziewać po tym winie?
Zachwytu – bo wino Romanée-Conti oferuje to, co najlepsze z odmiany pinot noir. Powstaje ze starych, dobrych klonów rosnących w świetnym siedlisku. To wino bardzo eleganckie, dość mocne jak na pinota, intensywne w kolorze. Nie jest łatwe, zyskuje z odpowiednim jedzeniem, np. gulaszem burgundzkim. Ale żeby doświadczyć tych wszystkich emocji, trzeba je podać w odpowiedni sposób, zadbać o anturaż.
Jakie nazwiska – obok Romanée-Conti – trzeba znać, gdy mówimy o najcenniejszych winach świata z Burgundii?
Burgundia jest bardzo zdywersyfikowana, jeśli chodzi o lokalne miniapelacje. Rządzi tu kilku producentów. Bardzo cenionym winem – dla niektórych bardziej znaczącym niż Romanée-Conti – jest Domaine Leflaive. Oprócz niego wymieniłbym Bonneau du Martray, Domaine Leroy, Domaine Georges Roumier. To bardzo cenieni producenci, ale z takich „albumowych” postawiłbym na Domaine Leflaive.
Czy rzeczywiście wina z Burgundii są tak trudne do zdobycia? Czy to część strategii producentów, by tworzyć wizerunek z kategorii „najdroższe wina świata”?
Rzeczywiście, nie jest łatwo zdobyć dobre wina z Burgundii. W Domaine de la Romanée-Conti nie można kupić jednej butelki – trzeba kupić całą skrzynkę. W przypadku pozostałych wiodących apelacji, jak La Tâche, Richebourg, Romanée-Saint-Vivant, Échezeaux czy Grands Échezeaux, dostępność również jest ograniczona. Przy produkcji kilku tysięcy butelek nie ma po prostu wystarczającej podaży. Takie apelacje sprzedają wina w śladowych ilościach na cały świat.
Dlaczego to właśnie Burgundia, a nie Bordeaux, stała się dziś centrum, gdzie powstają najdroższe wina świata?
Fakt, w Burgundii ciężko jest znaleźć „średnią” półkę – od razu wskakuje się na bardzo wysokie ceny. Jednak świat win prestiżowych opiera się na Bordeaux. W końcu już w 1855 roku nastąpiła klasyfikacja najbardziej prestiżowych chateaux, zlecił ją sam Napoleon III. Na winach kolekcjonerskich z Bordeaux opiera się też giełda – mowa o indeksach Liv-ex 50 i Liv-ex 100 w Londynie.
Bordeaux przez dekady dominowało na rynku fine wine. Jak dziś wygląda jego pozycja? Które châteaux należą do absolutnej czołówki?
Bordeaux jest benchmarkiem od kilkudziesięciu lat. Właśnie na podstawie bordoskiej klasyfikacji, punktacji ustala się ceny. To najważniejsze miejsce dla win kolekcjonerskich. Właśnie w tym regionie mieści się wielka piątka: Château Latour, Château Margaux, Château Lafite Rothschild, Château Mouton Rothschild i Château Haut-Brion. To one są sklasyfikowane jako najdroższe w apelacji Médoc. W apelacji Pomerol mieszczą się Château Pétrus i Château Le Pin. W apelacji Saint-Émilion prym wiodą Château Cheval Blanc i Château Ausone. Od kilku lat na rynku win kolekcjonerskim coraz większe uznanie zyskują też Château Angélus i Château Pavie (Premier Grand Cru Classé A).
Jest też grupa innych producentów, którzy osiągają wysokie oceny, choć nie są aż tak popularni. Mowa o Grand Cru Classé, którą tworzy ponad 60 producentów. Starają się wypromować na targach, wystawić na oceny krytyków winiarskich, wywołać wokół siebie szum. W końcu dobra ocena skutkuje wyższą ceną.
Trzeba pamiętać, że w Bordeaux działają négociants, którzy zajmują się dystrybucją na cały świat (więcej o tej tradycji piszemy w artykule „En Primeur – wszystko, co musisz wiedzieć o tradycji Bordeaux”).
Wina słodkie mają dziś trudniej, ale Château d’Yquem ciągle pojawia się w rozmowach o winiarskich legendach. Czy ten status wciąż jest zasłużony?
Château d’Yquem jest klasą samą w sobie. Zostało sklasyfikowane jako Premier Cru Supérieur – jedyne w swojej kategorii. Produkuje się tu wina słodkie metodą szlachetnej pleśni.
W Château d’Yquem byłem kilkukrotnie. Wina produkuje wspaniała winemakerka, która potrafi osiągnąć doskonały balans między słodyczą a kwasowością. Nie da się opisać, jak pieczołowicie tworzy się tu wina. Winiarze wchodzą do winnicy kilka razy w ciągu jednego dnia. Dlaczego? Nie zbierają pełnych kiści, tylko jagodę po jagodzie – ręcznie i dopiero, kiedy owoc osiągnie odpowiedni kształt i zawartość cukru. I tak przez kilka tygodni.
Wina białe rzadko trafiają do rozmów jako najdroższe wina świata, ale są wyjątki. Co stoi za ich prestiżem?
W Bordeaux jest sporo prestiżowych win białych, w takich apelacjach jak Sauternes i Barsac. Ale jeśli chodzi o wytrawne, to prym wiodą producenci z południa Bordeaux, dystryktów Graves, Pessac-Léognan. Mają know-how z produkcji czerwonego wina, dlatego wiedzą, jak osiągnąć niesamowitą jakość białego wina ze szczepów semillon, sauvignon blanc czy muscadelle dojrzewających w dębowych beczkach.
Jak smakują te wielkie wina po latach? Czy współczesne wydania są równie emocjonujące, co te sprzed dekad?
Produkcja wina mocno ewoluuje, dopasowuje się do potrzeb konsumenckich. Kiedyś w Bordeaux tworzono wina, które miały wytrzymać długi okres. Były więc pełniejsze, mocniejsze, taniczne, esencjonalne. Dziś rynek wymaga, by nie odkładać wina na półkę czy do piwnicy na 5-10 lat. Wino chcemy kupić i wypić najlepiej tego samego dnia. Dlatego wielu winiarzy z Bordeaux nastawia się na podejście bliższe konsumentom – i wina nie mają już takiej żywotności.
Zauważalne są też zmiany klimatyczne – to inne wina niż te sprzed 10 lat. Winiarze muszą walczyć, by wina nie były zbyt ekstraktywne. Kiedyś miały 12% alkoholu, dziś rzadko kiedy mają mniej niż 13–13,5%.
Czy dziś da się jeszcze znaleźć butelki z potencjałem, by kiedyś trafiły stały się sławne jako najdroższe wina świata?
W Bordeaux ceny są najwyższe w momencie wypuszczania wina – czyli podczas En Primeur. Ale fakt, przytrzymywanie wina może znacząco zwiększyć wartość. Prestiżowe wina to bardzo dobra inwestycja.
Czy najdroższe wina świata pochodzą tylko z Francji? Czy pojawiają się poważni gracze z innych krajów?
Najwięcej prestiżowych win pochodzi rzeczywiście z Francji. To tu mieszczą się domy szampańskie, ale też swoje jakościowe wina produkują chateaux z Doliny Rodanu, Alzacji, Langwedocji, Doliny Loary.
„Wycieczkę” po prestiżowych winach świata warto zacząć od Hiszpanii – apelacji Rioja, Priorat, Ribera del Duero i Toro. Potem przeskoczyć do Włoch, by sprawdzić supertoskany. To wina, które nie były na początku wpisane w DNA Włoch, ale stały się ich wizytówką, łącząc lokalnych winiarzy ze światowymi odmianami i osiągają wysokie ceny. Wystarczy wymienić Sassicaia, Solaia, Ornellaia, Masseto. Poza supertoskanami warto przyjrzeć się winom Brunello di Montalcino oraz Barolo i Barbaresco z Piemontu. W Niemczech są znani producenci rieslingów. W Kalifornii – choćby słynne Opus One, czyli joint venture, które tworzą znani winiarze, jak rodzina Rothschildów, z lokalnymi inwestorami oraz wielu miejscowych producentów. W Nowym Świecie wymieniłbym Australię – wina Grange czy Hermitage pod marką Penfolds. Oczywiście w Nowej Zelandii czy RPA znajdziemy również kilku prestiżowych producentów i cenionych marek.
Co czujesz, otwierając butelkę, która kosztuje więcej niż auto? Czy to bardziej stres, czy święto?
Jedno i drugie. Pojawia się adrenalina, w końcu próbuje się czegoś wyjątkowego, czego niewielka grupa ludzi na świecie ma okazję doświadczyć. Ale trzeba pamiętać, że na efekt bardzo wpływa anturaż.
Czy te najsłynniejsze wina potrafią rozczarować? I co wtedy?
Pytanie: czego oczekujemy? Jeśli ktoś jest wprawnym degustatorem i wie, czego oczekiwać – nie powinno być rozczarowania. Wina mają różne smaki, a ludzie różne preferencje. Dlatego w degustacji prestiżowego wina trzeba oczekiwać konkretnej prezentacji producenta. Musimy wejść w buty winiarza, zrozumieć jego intencję. Jeśli dostrzeżemy w winie to, co miało być, to nie powinniśmy się rozczarować.
Na koniec: opowiedz proszę o jednym winie, którego nigdy nie zapomnisz.
To była butelka impérial z Château Margaux z 1982 roku. Pracowałem wtedy w Londynie – obsługiwałem grupę kontrahentów, która sprzedawała jachty. Początkowo pili białe wina Pur Sang Pouilly Fume od prestiżowego producenta z Doliny Loary w wersji magnum. Potem zażyczyli sobie impériala. Esencja tego wina w mig przeniosła mnie do mojego ulubionego château!