W 2015 r. Portugalia była szóstym największym eksporterem wina do Polski i sprzedała nam go za ponad 15 mln euro. Miłośnicy trunków znad Minho, Tagu i Douro mogą teraz o nich poczytać w poświęconej im książce.
Na początku zastrzeżenie: Wina Portugalii 2017 opracował i wydał Magazyn Wino, którego jestem sekretarzem redakcji; sam też brałem udział w tym projekcie jako redaktor językowy i degustator. Nie wypada mi więc książki oceniać (i tego czynił nie będę), jednak – jako że staram się przedstawiać tu wszystkie wydawnicze nowości traktujące o winie – wypada mi ją zaprezentować.
Wina Portugalii to przede wszystkim niemal 300 recenzji win. Są to głównie rzeczy dostępne na polskim rynku, ale i te, których u nas nie ma – gotowa podpowiedź, co pić podczas wypadu np. do Lizbony. Niemal wszystkie notki zilustrowano zdjęciami butelek.
Co poza tym w tej publikacji znajdziemy? Dossier 15 regionów winiarskich (położenie, gleby, klimat i jak to wszystko wpływa na charakter win, z jakich szczepów się je robi etc.); owe regiony to: Vinho Verde, Trás-os-Montes, Douro, Távora-Varosa, Dão i Lafões, Beira Interior, Bairrada, Lisboa, Tejo, Alentejo, półwysep Setúbal, Algarve, Azory, Porto i Madera.
Są też opisy najpopularniejszych miejscowych odmian winogron, zarówno tych bardziej znanych (alvarinho, touriga nacional), jak i mniej popularnych, a potrafiących przynieść świetne efekty (np. uprawiane w Douro na ledwie 100 ha viosinho; daje wysokiej klasy, długowieczne wina o dobrej kwasowości, porównywane z sauvignon blanc); niektórych szczepów być może nie kojarzymy, za to świetnie znamy robione z nich wina – np. arinto to składnik klasycznego kupażu vinho verde. Jest wreszcie klasyfikacja stylów madery i porto – można zajrzeć i sprawdzić, czym różnią się, dajmy na to, porto ruby i tawny reserva, albo madery colheita i frasqueira. Na końcu książki znajduje się jednostronicowy rozdzialik Jak wymawiać portugalskie terminy winiarskie – można się z niego dowiedzieć, że Vinho Verde czytamy winju werdy, Alentejo – alenteżu, a Douro – dołru.
Portugalia – jak pisze we wstępie redaktor Przewodnika Tomasz Prange-Barczyński, „fascynuje oryginalnością i różnorodnością win – od zwiewnego vinho verde, po esencjonalne porto vintage, autochtonicznymi, niespotykanymi nigdzie indziej odmianami winogron, wreszcie twórczym niepokojem, jaki noszą w sobie winiarze”.
W istocie, jedną z największych zalet portugalskiego winiarstwa jest to, iż jego twórcy – mimo że nie stronią od międzynarodowych odmian jak syrah, cabernet sauvignon czy chardonnay – hołubią szczepy lokalne, których w uprawie i użyciu jest aż 77. Nie zawsze jednak tak było, a powrót do tradycji umożliwiło przystąpienie Portugalii do EWG w 1986 r.: „Na zachodni kraniec Europy popłynęła rzeka pieniędzy, która ułatwiła rewolucję w winiarniach i w winnicach. Wdrożony w latach 1980. program replantacji upraw (PDRITM) finansowany przez Bank Światowy przywrócił należną pozycję autochtonicznym odmianom. Jakkolwiek dziwne wydaje się to z dzisiejszej perspektywy, po pladze filoksery, która dotknęła tę część kontynentu pod koniec XIX w., w Portugalii sadzono namiętnie plenne amerykańskie hybrydy. Richard Mayson w książce A Century of Wine pisze, że jeszcze pod koniec lat 1970. większość portugalskich winogrodników miała mgliste pojęcie o tym, co rośnie na należących do nich parcelach”.
Takich ciekawostek jest w Przewodniku sporo – nie ograniczono się do suchych faktów i notek degustacyjnych. Dowiadujemy się więc np., że w południowym regionie Algarve swoją winiarnię ma Cliff Richard (Adega do Cantor). Albo że: „Do 1986 r. dojrzewanie, kupażowanie, butelkowanie i sprzedaż, a nawet degustowanie porto możliwe było zgodnie z prawem tylko w magazynach (lodges) w Vila Nova de Gaia, mieście położonym na południowym brzegu rzeki naprzeciwko Porto” – a więc dość daleko od winnic i miejsca produkcji. Było tak m.in. dlatego, że panujący tam chłodniejszy klimat i większa wilgotność sprzyjały długoletniemu starzeniu win, a nowoczesna technologia (np. klimatyzacja piwnic) jeszcze do regionu nie dotarła.
Z kolei tajemnica lekkości szalenie i u nas popularnego vinho verde (nb. może nie wszyscy wiedzą: oprócz białego jest także różowe i czerwone) leży w klimacie prowincji Minho, gdzie się je robi: „Zachodnie wiatry znad oceanu często przynoszą deszcze. Na wybrzeżu spada go w ciągu roku średnio 1200 mm, w głębi lądu jeszcze więcej – do 2000 mm [dla porównania: średnia roczna opadów w Polsce to ok. 600-700 mm; najwyższa – w Tatrach – wynosi 1700 mm – przyp. ŁK]. Pada przede wszystkim między październikiem a marcem, jednak i latem potrafi tu być wilgotno, zwłaszcza na północy. Im dalej na południe, tym bardziej sucho. Topograficzne zróżnicowanie terenu i liczne rzeki oraz ich dopływy tworzą w Minho szeroką gamę mikroklimatów. Generalnie aura ta sprawia, że grona z trudem dojrzewają, mają zazwyczaj niską zawartość cukru, co przekłada się na niską zawartość alkoholu w winie”.
Oprócz rzeczy stricte winiarskich w Przewodniku znalazł się rozdział o łączeniu portugalskich win z polską kuchnią. Do smażonego dorsza zaleca się vinho verde, do schabowego kupaże z Dão oparte na encruzado, do żeberek castelão, a do duszonych grzybów lub nadzianych nimi pierogów – bagę z Bairrady; na słodko może być domowa szarlotka z dojrzałym moscatelem de Setúbal.
I co, wy na to? Pasuje?
Wina Portugalii 2017. Podręczny przewodnik, red. Tomasz Prange-Barczyński, IVV Media, Warszawa 2017, s. 148