Dla polskich winnic rok 2024 może być ogromnym wyzwaniem. Nikt nie spodziewał się tak dużych spadków temperatur, jakie przyniosły przymrozki w kwietniu. Joanna Spałek-Niemiec, współwłaścicielka winnicy Amonit, dzieli się doświadczeniami z walki z tą kwietniową anomalią pogody. Opowiada też, jakie techniki stosują winiarze w obliczu podobnych wyzwań.
Ledwie miesiąc po rozpoczęciu kalendarzowej wiosny 2024 roku Polska była świadkiem niespotykanego zjawiska – gwałtownego nadejścia zimnego frontu, który przyniósł ze sobą dotkliwe przymrozki w kwietniu. Ujemną temperaturą zostały dotknięte niemal wszystkie regiony kraju. Szczególnie mocno odczuły to winnice w centralnej i południowo-zachodniej części Polski.
W takich trudnych momentach winiarze muszą podjąć szybkie działania, by zabezpieczyć swoje uprawy przed stratami. Joanna Spałek-Niemiec, współwłaścicielka winnicy Amonit zlokalizowanej w malowniczych Cianowicach na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej, opowiada nam o tym, jak razem z mężem radzą sobie z przymrozkami, które są jednym z największych zagrożeń dla plonów.
Jakie straty poniosła Państwa winnica w wyniku ostatnich przymrozków w kwietniu?
Joanna Spałek-Niemiec, współwłaścicielka winnicy Amonit: – Szacujemy, że uszkodzeniu mogło ulec około 20-30 proc. latorośli. Na ile te uszkodzenia są poważne, pokażą najbliższe tygodnie. Na ten moment wygląda na to, że kwiatostany w większości przetrwały, a to jest kluczowe dla jakości rocznika.
Straty różnie wyglądają też na poszczególnych odmianach. Od przymrozków najbardziej ucierpiała u nas odmiana winorośli szlachetnej cserszegi fűszeres, podczas gdy np. regent nie ma praktycznie żadnych widocznych uszkodzeń. Na mniejsze straty wpłynęła też z pewnością lokalizacja naszej winnicy. Z uwagi na wysokie położenie – 400 m n.p.m. – wegetacja rozpoczyna się u nas później, co pozwala lepiej znieść latoroślom ujemne temperatury.
Jakie były Państwa pierwsze reakcje po zauważeniu szkód w winnicy? Zapewne śledziliście prognozy.
Przymrozki nie są zaskoczeniem dla winiarzy. W okresie ich potencjalnego występowania śledzimy na bieżąco prognozy pogody, głównie poprzez aplikacje na smartfonach. Kwestią jest jedynie to, na jakim poziomie i jak długo będą utrzymywać się ujemne temperatury. W tym roku w najchłodniejszym momencie odnotowaliśmy -2 stopnie Celsjusza. Taka temperatura w połączeniu z nierozwiniętymi jeszcze w pełni latoroślami daje nadzieję na nieduże straty.
Co można zrobić, aby ograniczyć skutki zniszczeń na winnicy?
Wszystko zależy od determinacji winiarzy i stopnia przymrozków. Nie bez znaczenia jest też czynnik ekonomiczny. Im skuteczniejsze rozwiązania, tym stają się droższe. Najczęściej stosowana metoda to rozpalanie ognisk w celu zadymiania winnicy. Niektórzy winiarze używają też specjalnych świec parafinowych lub piecyków na brykiet torfowy. Stosuje się też bardziej profesjonalne rozwiązania jak dmuchawy z gorącym powietrzem lub systemy zraszania. Są też środki ochrony roślin, które wzmacniają krzewy przed ujemnymi temperaturami.
Możliwości jest sporo, jednak są one skuteczne w określonym zakresie temperatur. Jeżeli słupki rtęci spadną poniżej -4 stopni Celsjusza, w zasadzie niewiele da się już zrobić, by ocalić latorośle. Krzew po takich uszkodzeniach jest oczywiście w stanie się zregenerować, wypuści nowe pędy z pąków zapasowych, jednak plon będzie mniejszy, a winobranie w późniejszym, mniej korzystnym terminie.
Jak zareagowali Państwo na przymrozki w kwietniu?
W poprzednich latach w takiej sytuacji rozpalaliśmy ogniska. W tym roku ograniczyliśmy się tylko do przejazdów po winnicy z włączoną dmuchawą od opryskiwacza – w celu rozwiewania zastoisk mrozowych. Kluczowa była jednak temperatura, która nie spadła poniżej -2 stopni Celsjusza, a sam przymrozek trwał tylko kilka godzin. Dotarła do nas końcówka zimnego frontu, który siał spustoszenie w winnicach w zachodniej części Polski, gdzie temperatura miejscami spadała do -7 stopni Celsjusza. Z przykrością oglądaliśmy zdjęcia zniszczonych latorośli na winnicach naszych kolegów i koleżanek z woj. dolnośląskiego i lubuskiego.
Czy przymrozki w kwietniu wpłynęły na Państwa plany na ten sezon winiarski?
Tak jak wspominałam wcześniej, wygląda na to, że straty mamy niewielkie. Gdyby jednak było inaczej, musielibyśmy z pewnością zrewidować nasze plany sprzedażowe wina, by dotrwać jakoś z obecnymi stanami do przyszłego rocznika. Sezon jednak dopiero się rozpoczął, po drodze mogą wystąpić inne zagrożenia atmosferyczne jak gradobicia czy obfite opady deszczu. Winiarstwo to zajęcie silnie związane z kaprysami natury, nie ze wszystkimi jej objawami jesteśmy w stanie sobie poradzić.
Jakie wyzwania stawia przed Państwem tak nieprzewidywalna pogoda?
Nie ze wszystkimi zjawiskami jesteśmy w stanie skutecznie walczyć, możemy jedynie próbować zredukować ich konsekwencje. Co oczywiste, nie mamy np. możliwości ograniczenia zbyt dużych opadów deszczu, co pogarsza jakość owoców i zwiększa ryzyko wystąpienia chorób grzybowych. W takiej sytuacji najczęściej redukujemy plonowanie lub dokonujemy wcześniejszych zbiorów.
Podobnie ma się sytuacja w przypadku wystąpienia gradobicia. Ograniczamy się do doraźnego leczenia skutków. Inne rozwiązania są albo zbyt kosztowne lub mało skuteczne.
Czy planujecie Państwo coś zmienić w swoich przygotowaniach na takie anomalie pogodowe? Myślicie o jakichś inwestycjach?
Na pewno chcemy uskutecznić metodę walki z przymrozkami wiosennymi. Dedykowane do tego piecyki rozstawiane na winnicy oraz mobilna dmuchawa mogą dać w naszej sytuacji najlepsze rezultaty. Przyszłościowo myślimy też o częściowym osiatkowaniu winnicy na wypadek gradobicia.
Czyli polskie winiarstwo to zajęcie raczej dla ludzi o mocnych nerwach?
Mocne nerwy muszą mieć winiarze na całym świecie. Zagrożenia, o których dzisiaj rozmawiamy, występują praktycznie we wszystkich regionach winiarskich. Równie ważnymi, jak nie ważniejszymi, cechami są jednak pokora i determinacja. Już na początku drogi winiarskiej trzeba założyć, że takie sytuacje mogą się wydarzyć, a kiedy nadejdą, nie należy załamywać rąk, tylko zakasać rękawy. Winorośl to krzew, który daje drugą szansę.
Czy kapryśna pogoda jest jedynym wyzwaniem, z jakim muszą zmagać się winiarze w Polsce?
Wyzwania stawia nam nie tylko natura. W trakcie sezonu mamy także sporo pracy związanej z prowadzeniem działalności gospodarczej, która z roku na rok staje się także coraz bardziej kosztowna, a to finalnie przekłada się na rosnące ceny polskich win.
To na koniec porozmawiajmy o czymś przyjemnym. Jakie korzyści, pomimo tych wszystkich trudności, przynosi praca w winnicy?
Prowadzenie winnicy i produkcja wina to nasza pasja, więc sam fakt, że możemy się tym zajmować w Polsce, jest naszym największym sukcesem. Powiem szczerze, że nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której z jakiegoś powodu musielibyśmy z tego zrezygnować.
Mamy takie powiedzenie, że winiarstwo to nie tylko praca, ale też styl życia. Nasza winnica powstała szesnaście lat temu. Przez ten czas poznaliśmy niezliczoną ilość wspaniałych ludzi, którzy kochają wino. To nie wydarzyłoby się, gdyby któregoś dnia nie został posadzony pierwszy winny krzew na naszej ziemi.