Luks Piekut jest trochę jak Poeta z filmu Rejs: napisał (czy raczej przepisał) książkę (o winie), jakiej jeszcze (w Polsce) nie było.
Nie myślcie tylko, że słowo „przepisał” sugeruje plagiat – broń Boże! Wyjaśnieniem niech będzie wstęp autora: „Nazywam się Luks Piekut i lubię wino. Lubię je pić, wąchać, odkrywać nowe smaki, czytać o nim, podróżować w miejsca gdzie powstaje. O winie lubię pisać. Na kolejnych kilkudziesięciu stronach rozlałem teksty – historie z winem w roli głównej, a czasem w tle, momentami słodkie, ale częściej wytrawne. Niniejsza książka jest zbiorem wybranych treści, które opublikowałem w latach 2010-2012 na łamach bloga lampkawina.com. Wydanie drugie zostało uzupełnione o dwa teksty z roku 2013. Zapraszam do lektury”.
No to czytam. Czy raczej czytam i oglądam, bo w Wytrawnych tekstach obrazki są równie ważne, jak literki. Ale o tym za chwilę.
Książka to taki niby-dziennik złożony z krótkich (1-1,5 strony) wpisów, dotyczących życia, wszechświata i całej reszty – w tym wina. Przy czym tzw. rzeczywistość potraktowano dość umownie: jeżeli autorowi jest to do czegoś potrzebne (najczęściej – do osiągnięcia efektu komicznego) nie waha się owej rzeczywistości nagiąć, wprowadzając do świata przedstawionego jakiś element zupełnie dziwaczny, z którego irracjonalności nierzadko zdajemy sobie sprawę dopiero po pewnym czasie. Trochę przypomina to wczesne opowiadania Janusza Rudnickiego, czy (absolutnie genialne) powieści Tomasza Matkowskiego z serii Mysza i Niedźwiedź. Przykładowo: w kawałku Sąsiad narrator opisuje, jak mieszkający pod nim dżentelmen robi remont i – przy okazji – dziurę w suficie, przez którą narrator może sobie życie sąsiada oglądać. Ale to jeszcze nic, bo w następnym wpisie (Niedziela Palmowa) sąsiad: „Zorientować się musiał, że co nieco widać, poczuł się obserwowany. A że akurat z kościoła pewnie wrócił, palemkę w ręku trzymał, zareagował natychmiast. No i palmę mam teraz na środku salonu. Palemkę. Ładna nawet. Na święta niech zostanie. Potem się zobaczy”.
Wino w tej książce swą obecność zaznacza subtelnie i bardzo dobrze jest w narrację wtopione (winoman rzekłby, że jest z nią dobrze zintegrowane). Mamy tu trafne spostrzeżenia (np. że naszą pasję do tego trunku szczególnie mocno wystawiają na próbę nieudane drogie wina, na które możemy sobie rzadko pozwolić – opowiadanko Bleee). Mamy cokolwiek makabryczne pomysły z gatunku tych, którymi uwielbiamy się dzielić z przyjaciółmi przy flaszce („Próbuję opracować studium opróżnionej butelki wina jako denatki. Leży na podłodze pusta, ze skręconą szyją. Zbrodniarz krwi jej upuścił” – Dzisiejsze spiski). Mamy wreszcie scenki niby zupełnie realistyczne, ale grubo podszyte absurdem: Wino w plenerze to kapitalny opis wieczornego pikniku u kuzynów w Portugalii, na tle łuny szalejącego 50 metrów dalej pożaru lasu – miejscowi tłumaczą, że takie pożary w lecie to normalka i nikt się tu nimi nie przejmuje, ani nawet ich specjalnie nie gasi, bo są nie do opanowania.
Osobna rzecz zasługująca w Wytrawnych tekstach na uwagę, to oprawa graficzna autorstwa studia Luksemburk, którego założycielem jest również Luks (czyli Łukasz) Piekut. Ciekawa jest już okładka: to pozbawiony napisów kawałek brązowego kartonu z dziurami układającymi się w kształt winnego grona – przez te dziury widać rysunki kieliszków na stronie tytułowej. Dalej jest równie ładnie i zabawnie. Wstęp np. złamano na dwie strony: po otwarciu rozkładówki ukazuje się schematyczny rysunek laptopa z klawiaturą i ekranem – tekst jest wydrukowany na „ekranie”, a litery na „klawiaturze” układają się w napis: WASZE ZDROWIE. Są opartowe grafiki, śmieszne zdjęcia ze starych książek i dowcipne rysunki (facet w wannie obstawionej opróżnionymi flaszkami Dom Pérignon). Najbardziej chyba podobał mi się „grafitekst” na str. 46-47 pt. Dobry kupaż. Jest to – tak myślę – parodia nudnych podręczników typu „wino dla początkujących” i ma formę definicji, z której wykreślono czarnym mazakiem wszystkie napuszone mądrości. Wskutek czego tekst przybrał formę: „Dobry kupaż to połączenie słonecznego poranku ze śniadaniem w pidżamie. Leniwej lektury codziennej gazety nad kawą, spaceru na targ rupieci i wyszperania paru skarbów. To małe przekąski w ciągu dnia, aromaterapeutyczna kąpiel w wannie. To wreszcie kilka odpowiednio wcześniej otwartych butelek wina, zastawiony stół, grono przyjaciół, odpowiednia muzyka i dialog”.
Ja bym do tego dodał jeszcze cygaro i dobrą, niebanalną, ciekawą oraz zabawną książkę. Może być o winie. Czy może nosić tytuł Wytrawne teksty? Nie mam nic przeciw!
Luks Piekut, Wytrawne teksty, Lampkawina.com, s. 68