Winnica Turnau, jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich winnic, zaskakuje nie tylko jakością swoich win, ale także historią pełną wyzwań i innowacji. W rozmowie z Jackiem Turnauem odkrywamy, jakie wyzwania towarzyszyły jej budowie i jak wygląda współpraca ponad granicami.
Zastanawialiście się kiedyś, czy polski klimat sprzyja produkcji wyjątkowych win? Winnica Turnau udowadnia, że odpowiedź brzmi: tak! W sercu Pomorza Zachodniego powstała winiarnia, której nazwa od lat budzi emocje zarówno wśród koneserów, jak i miłośników lokalnych smaków. To właśnie tutaj, w małych Baniewicach, natura i pasja spotykają się, by tworzyć coś naprawdę niecodziennego.
Prowadzenie winnicy w Polsce to sztuka balansowania między trudnymi warunkami pogodowymi, eksperymentowaniem z odmianami winorośli i nieustannym dbaniem o jakość. Jakie sekrety kryją się za sukcesem tej rodzinnej winnicy? Poznajcie opowieść pełną wyzwań, ambicji i ogromnego serca do wina!
Jakie wyzwania napotkała Winnica Turnau na początku swojej działalności?
Jacek Turnau, współwłaściciel Winnicy Turnau: Dużym wyzwaniem było znaleźć odpowiedniego enologa, czyli osobę, który zna się na tworzeniu wina i pielęgnowaniu winorośli. Przez dłuższy czas szukaliśmy takiego specjalisty w Polsce, Francji i Niemczech, aż pewnego dnia odwiedził nas Marek Kondrat i opowiedział o Franku Fauście.
Zaprosiliśmy Franka do siebie. Gdy przyjechał, nie dowierzał, że winorośl może być posadzona w tej części Europy. Po kilku dniach spędzonych w Baniewicach wyjechał jednak z głową pełną pomysłów. Po miesiącu od wizyty zadzwonił i, ku naszemu zadowoleniu, zgodził się na współpracę. I tak działamy nieprzerwanie od 2013 roku. W 2014 roku mieliśmy nasze pierwsze oficjalne zbiory.
Frank mieszka w Rheingau, niedaleko Frankfurtu nad Menem. Od Baniewic dzieli go ponad 8 godzin jazdy samochodem, a mimo to nadal przyjeżdża do nas z wielką chęcią – często nawet dwa razy miesiącu. Żeby być bliżej naszej winnicy w sezonie, nocuje w swoim mieszkaniu, które ma nieopodal. Frank traktuje nas zresztą jak swoją rodzinę. Zwykł nawet mówić, że mój tato jest jego drugim ojcem.
Winnica Turnau słynie z dużych upraw solarisa, ale nie tylko. W jaki sposób dobieracie szczepy winogron do swojej powiększającej się winnicy?
Żeby wybrać odpowiednie szczepy do swojej winnicy, konsultowaliśmy się z polskimi winiarzami, specjalistami z zakresu agrotechniki, m.in. Tomaszem Kasickim – pomysłodawcą założenia winnicy, ale także naukowcami z niemieckich instytutów winiarskich we Freiburgu i Geisenheim. Po wielu rozmowach zdecydowaliśmy się na odmiany PIWI, czyli jak mówi się powszechnie – hybrydowe. One lepiej sprawdzają się w naszym klimacie, gdzie jest więcej deszczu niż w innych krajach winiarskich. Gdzie zimą mogą przyjść duże mrozy. Założyliśmy, że w polskich warunkach odmiany PIWI będą pewniejszym wyborem. I rzeczywiście – niedługo po pierwszych nasadzeniach przyszła sroga zima, a termometry pokazywały -20 stopni Celsjusza. Mimo tych warunków, wszystkie sadzonki przezimowały.
Z czasem, gdy poznawaliśmy lepiej nasze siedlisko, terroir w Baniewicach, postanowiliśmy dodać również odmiany vitis vinifera. W 2017 roku posadziliśmy 3 ha sadzonek pinot noir i 3 ha sadzonek chardonnay.
Każdą decyzję dotyczącą prowadzenia winnicy podejmujemy świadomie. Już od pięciu lat jesteśmy certyfikowani jako winnica ekologiczna. Owszem, w trudnym pogodowo roku równie trudno jest ochronić krzewy przed niesprzyjającymi warunkami. Ale widzimy, jak pozytywnie prowadzenie winnicy w ekologiczny sposób wpływa na winorośle, a w efekcie na same wina.
Jakie są Wasze doświadczenia z uprawą winorośli w polskim klimacie?
Odmiany PIWI lepiej odnajdują się w polskim klimacie, to fakt. Na przykład w Polsce odmiana hibernal rodzi naprawdę wspaniałe owoce, niezwykle aromatyczne, pachnące jak liście czarnej porzeczki. Odmiany vitis vinifera są o wiele bardziej delikatne, bardziej czułe na pogodę i przez to trudniejsze do uprawy w Polsce. W 2017 roku bardzo dużo padało, a w efekcie mieliśmy niskie zbiory pinot noir i chardonnay. Odmiany PIWI poradziły sobie znacznie lepiej. W naszej winnicy nie dzielimy jednak odmian na lepsze i gorsze. Warto inwestować również w winorośl szlachetną.
Czego jeszcze trzeba spodziewać się w polskim klimacie, będąc winiarzem? Przymrozków majowych, czyli tzw. „trzech ogrodników” albo „Zimnej Zośki”. To takie momenty w roku, gdy trzeba być przygotowanym na temperaturę do -1 stopnia Celsjusza. Totalnym zaskoczeniem była tegoroczna anomalia kwietniowa, gdy temperatura spadła do -10 stopni Celsjusza. Na takie gwałtowane zmiany trudno się przygotować.
Specyficznym dla Polski (ale i wschodniej ściany Niemiec) niebezpieczeństwem są też szpaki. Musimy liczyć się z tym, że gdy winogrona już dojrzeją, ptaki mogą przylecieć i wyrządzić szkody. Dlatego szukamy różnych sposobów na poradzenie sobie z tym problemem. W Winnicy Turnau stosujemy kilka rozwiązań, by odstraszyć szpaki, m.in. głośniki, armatki hukowe czy lasery, które imitują obecność człowieka. Wszystkie te opcje są całkowicie bezpieczne dla ptaków.
Jak Waszymi oczami zmienia się polskie winiarstwo w ostatnich latach? I jakie zmiany Winnica Turnau zauważa u siebie?
Gdy zaczynaliśmy przed dziesięcioma laty, dużo restauracji nie było zainteresowanych wprowadzeniem polskich win do swoich kart. Wina z Polski ciągle kojarzyły się z winami niskiej jakości. Dziś? Restauracje same zwracają się po wina z polską etykietą. I wcale nas to nie dziwi: bardzo zmieniła się i jakość wina, i świadomość odbiorców.
Na początku musieliśmy też tłumaczyć, z czego wynika wyższa cena polskich win. Wielu restauratorów, ale i klientów nie zdawało sobie sprawy, że założenie winnicy od zera generuje ogromne koszty, których nie mają wielopokoleniowe winnice z innych europejskich krajów winiarskich. Oczywiście, co zawsze powtarzam, jakość w butelce musi być adekwatna do ceny.
Na pewno dużą nowością w ofercie były wina lodowe i botrytyzowane. Okazały się ogromnym hitem na rynku.
Tak, i właśnie na wino lodowe musiałem Franka namawiać! (śmiech) Frank nie był przekonany do win lodowych ze względu na duży koszt ich produkcji. Winogrona muszą zostać na krzewach do momentu, aż temperatura spadnie do -8 stopni Celsjusza. Czasem taka pogoda przychodzi w grudniu, czasem w lutym, a czasem… wcale. Gdy mróz nie przyjdzie, niestety, winogrona się marnują. Poza tym z zamarzniętych winogron wyciskamy niewiele moszczu. Średnio ze 100 kg zamarniętych owoców można wycisnąć niecałe 20 litrów soku. My podjęliśmy takie ryzyko po raz pierwszy w 2016 roku i jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni. Z rocznika 2022 powstało 900 butelek, z rocznika 2023 tylko 500 butelek – premiera już w styczniu.
Jeśli mówimy o winach botrytyzowanych, to pierwszy rocznik „Szlachetnego zbioru”, jak nazywamy je u siebie, powstał przez… przypadek. Gdy zbieraliśmy grona odmiany solaris na wino wytrawne, nie chcieliśmy zbierać tych porażonych szlachetną pleśnią. Mijały dni, a my o nich po prostu zapomnieliśmy. Zorientowaliśmy się dopiero pod koniec zbiorów. Zebraliśmy je, wycisnęliśmy. Po jakimś czasie Frank przyszedł do mnie i zapytał, czy próbowałem słodkiego solarisa z kadzi. Było świetne!
Co roku Winnica Turnau ma coraz więcej chętnych na wina lodowe i bortrytyzowane. W tym roku na wino „Szlachetny zbiór” zdecydowały się nawet linie lotnicze LOT.
Porozmawiajmy o tym chwilę. Jakie znaczenie dla Was ma fakt, że trzy wina Winnicy Turnau zostały wybrane do serwisu w klasie biznes linii lotniczych LOT?
Wina do klasy biznes są wyłaniane podczas degustacji w ciemno, dlatego to dla nas bardzo duże, jakościowe wyróżnienie. Oczywiście doceniamy także walory marketingowo-wizerunkowe. Nie raz odwiedzali nas goście, którzy mówili, że po raz pierwszy spróbowali naszych win właśnie na trasach długodystansowych w samolotach LOT-u.
Całkiem niedawno napisała do nas pani z Korei Południowej z pytaniem, czy w swoim kraju może kupić nasze wina. Próbowała ich właśnie na pokładzie samolotu i była absolutnie zachwycona. Niestety win Winnicy Turnau w Korei Południowej kupić nie można, dlatego zorganizowaliśmy dla pani specjalną wysyłkę. Była tak szczęśliwa i wdzięczna, że nadała również paczkę od siebie – z koreańskimi słodyczami. Zajadaliśmy się nimi przez kilka dni.
Jakie są Wasze ulubione sposoby nawiązywania relacji z klientami? Degustacje, warsztaty? A może jeszcze inne wydarzenia?
Zdecydowanie uwielbiamy wszystkie te wydarzenia, podczas których możemy opowiedzieć historię naszej winnicy i win, takie jak na przykład degustacje z foodpairingiem. Cieszymy się, gdy widać zainteresowanie w oczach uczestników, gdy słyszymy pytania i możemy na nie odpowiedzieć. Bardzo brakowało nam tego w pandemii. Co prawda prowadziliśmy degustacje online z wysyłką win do klientów, ale cały czas brakowało relacji międzyludzkich.
Dlatego bardzo chętnie angażujemy się w zorganizowane imprezy tematyczne, takie jak Festiwal Wina Pomorza Zachodniego. Ten festiwal odbywa się od czterech lat w Szczecinie na terenie Zamku Książąt Pomorskich. W tym roku w ciągu trzech dni festiwalu odwiedziło nas kilka tysięcy osób. To pokazuje, jak duże zainteresowane wzbudza polskie wino. Ważnym wydarzeniem jest też Weekend Otwartych Winnic Pomorza Zachodniego. Tegoroczna edycja przeszła nasze oczekiwania: do Baniewic przyjechało prawie 3000 osób. Miło jest widzieć, jak wiele osób chętnie słucha o lokalnych winach.
Nie mogę też nie wspomnieć o minisali koncertowej w budynku naszej winiarni, w której moi rodzice organizują koncerty połączone z degustacjami. Występuje u nas nie tylko Grzegorz Turnau – współwłaściciel winnicy, ale także Zbigniew Zamachowski, Maciej Maleńczuk i wielu artystów muzyki jazzowej. W tym roku na koncert plenerowy Stanisława Soyki przyjechało 900 osób. Całe Baniewice się zakorkowały!
Jakie osobiste pasje, zainteresowania wpływają na Waszą pracę w winnicy?
To winnica jest naszą pasją. Napędza nas także chęć kontaktu z ludźmi – nie tylko tymi, którzy nas odwiedzają, ale też tymi, którzy pracują w winnicy. I pań, które przyjeżdżają na rowerach codziennie rano, by przycinać winorośle. I panów, którzy pracują na winiarni przy wyciskaniu moszczu. Każda z tych osób ma wpływ na ostateczną jakość wina. Liczy się przecież to, ile serca wkładamy w winorośle. W końcu wino jest owocem pracy wielu rąk.