Miód pitny w wielu krajach uchodzi za trunek królewski. W Polsce jest nieco zapomniany… A szkoda! W rozmowie z sommelierem Fine Wine udowadniamy, że miód pitny na prezent biznesowy to doskonały pomysł. I opowiadamy, jak zacząć degustacyjną przygodę z miodami pitnymi.
O miodach pitnych powiedziano już wiele, a mimo to ten dostojny, elegancki alkohol mocny wciąż nie jest szeroko znany w świecie smakoszy. Czy słusznie? Czy miód pitny nadaje się jako upominek w biznesie? I czy wybierając miód pitny, zawsze spotkamy się ze słodkim smakiem? Na te wszystkie pytania odpowiada Kacper Woźniak, sommelier i selekcjoner wina w Fine Wine.
Miód pitny na prezent? Jak najbardziej!
Dobrej jakości alkohole mocne coraz częściej wręczane są w roli upominków – również biznesowych. Nie da się jednak ukryć, że pierwszym wyborem do zestawów prezentowych zwykle są wina i whisky. Czy miody mogą stawać w szranki w tej konkurencji?
Kacper Woźniak: – Jak najbardziej! Tylko z małym „ale”: aby kupić odpowiedni miód pitny, trzeba mieć konkretną wiedzę. Ale to żadne zaskoczenie, podobnie jest przecież z winem czy whisky właśnie.
Zatem czym kierować się przy wyborze miodu pitnego? Na co zwrócić uwagę?
– Tak jak w przypadku wódki, ginów, rumów czy whisky, unikajmy produktów komercyjnych, napędzanych marketingowymi nakładami. Popularność wcale nie świadczy o jakości! Niestety żyjemy w świecie mocno komercyjnym, gdzie w wielu przypadkach najważniejsze są ilość i zysk, a nie wysoka jakość. I jak w każdej z wymienionych przeze mnie kategorii, również wśród miodów są te dobre jakościowo i te masowe. Dlatego warto zaglądać do specjalistycznych salonów, takich jak Fine Wine, gdzie wszystkie alkohole są poddawane odpowiedniej selekcji.
W Fine Wine zwróciliśmy uwagę na Miodosytnię Imbirowicz, która posiadając własną pasiekę, zamarzyła o stworzeniu wybitnych miodów pitnych. Warto zwrócić uwagę na limitowane miody, traktowane w szczególny sposób, jak miód Trójniak Żądło z Beczki, który dojrzewa w polskich dębowych beczkach. Ciekawy jest także aromatyczny, trochę wytrawniejszy Trójniak Hyćka, produkowany na kwiatach czarnego bzu.
W 2008 roku polskie miody pitne zdobyły unijny znak jakości GTS, czyli gwarantowanej tradycyjnej specjalności. Czy przez tych 15 lat w świecie alkoholi mocnych status miodów się zmienił?
– Zmiana nie jest duża, ale na pewno jest zauważalna. Pojawiają się mali producenci kraftowi – zwykle pszczelarze, którzy posiadają własne pasieki i rozszerzają produkcję o produkty alkoholowe. Miodosytnie nie są już taką rzadkością jak kiedyś. I tak, zmiana napędzana jest zwiększającą się świadomością konsumentów.
Trzeba przyznać, że trochę zapomnieliśmy o tym, jak szlachetnym trunkiem jest miód. A przecież to alkohol, który powstał jako jeden z pierwszych na świecie! Półtoraki – ekstraktywne, wysokoalkoholowe – były pite głównie na dworach królewskich. Miody ze względu na swoje metody produkcji były bowiem dość drogie. Trójniak czy czwórniak po roku dojrzewania lub dwóch są gotowe do picia. A półtorak? Musi dojrzewać nawet 8-10 lat.
Jak sądzisz, czy polskie miody pitne mają szansę pojawić się w szerokiej świadomości konsumentów?
– Myślę, że tak. Rzemieślnicze miody pitne są naprawdę wysokiej jakości, dlatego też salony specjalistyczne, takie jak Fine Wine, wprowadzają je do swojej oferty. Rynek jakościowych miodów pitnych dopiero się rozwija, warto w nie zainwestować. Dojrzewanie przez 8-10 lat sprawia, że to trunek bardzo szlachetny, jednak musi swoje kosztować. Całe szczęście świadomość jest coraz większa i coraz więcej klientów wie, że za dobry trunek, również miód, trzeba zapłacić więcej.
Mam tylko nadzieję, że miody pitne nie podzielą losu nalewek czy cydrów, które dzisiaj w szerszej świadomości kojarzą się z niskiej jakości produktem. Niestety, w tym przypadku szum marketingowy nie dał pozytywnych efektów. Prawdziwe cydry, produkowane metodą szampańską, stały się czymś niszowym.
Całe szczęście tradycja miodów pitnych jest długa i świadomość jest ciut większa niż w przypadku win czy cydrów. Cydry nie były mocno zauważone w kulturze, a miody – odwrotnie. Miody będą miały swój czas, bo lubimy wracać do tradycji i szukać w nich czegoś wyjątkowego. To produkty lokalne, kraftowe. Trzymam za nie mocno kciuki!
Słysząc „miód pitny”, wielu myśli o niezwykle słodkim trunku. Czy to reguła?
– Rzeczywiście z miodem pitnym najczęściej kojarzymy sobie słodki smak. I cała ciekawostka w tym, że znacznie częściej na półkach salonów z alkoholami można spotkać miody… wytrawne. Dzieje się tak ze względu na metody produkcji. Trójniaki czy czwórniaki, bo o nich mowa, są bardziej dostępne, bo muszą krócej dojrzewać. Bardzo słodkie są półtoraki, ale, jak mówiłem, nie są tak powszechne.
Wina i whisky docenia się na świecie za ich wachlarz aromatów. Czy miód pitny można podobnie degustować?
– Tak! Miody pitne często miesza się z przyprawami i innymi składnikami, jak dodatki owocowe. Najczęściej są to jagody, porzeczki, maliny, dereń, ale również cynamon, goździki czy choćby chmiel. Za jeden z najbardziej szlachetnych miodów pitnych uważa się miód lipcowy z miodu lipowego. Równie ciekawe dodatki, które wspierają smak miodu pitnego, wykorzystuje Miodosytnia Imbirowicz.
To na koniec muszę zapytać: jak serwować miody?
– Posłużę się wskazaniem miodosytników: miody najlepiej degustować w temperaturze pokojowej, ponieważ wówczas wydzielają wszystkie swoje aromaty. Oczywiście miody, podobnie jak wino, można też podgrzać. Do picia miodu pitnego nie ma sprecyzowanego konkretnego kieliszka. Nie widzę problemu, aby pić go z kieliszka do wina czy tradycyjnie z kufla.