Recenzje książek

Przędziorkowym winożercom mówimy „nie”!

Czy specjalistyczna książka o ochronie winorośli może być fascynująca? Owszem, owszem, tak, tak, tak! Pod warunkiem, że napisał ją Janusz Mazurek.

Autor to nie lada spec od ochrony roślin. Z tej dziedziny się doktoryzował na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, ale bynajmniej nie siedzi zamknięty w laboratorium. Swą wiedzę wykorzystuje doradzając firmom ogrodniczym i winnicom – a ochroną i nawożeniem winorośli interesuje się szczególnie. To praktyczne, konkretne podejście widać w książce.

Ochrona ma bardzo logiczny podział. W poszczególnych rozdziałach autor omawia kolejno: choroby grzybowe, bakteryjne, wirusowe oraz szkodniki owadzie i pajęczaki. Są też informacje o negatywnych czynnikach fizjologicznych i środowiskowych, które mogą winnicy zaszkodzić (susza, upał, mróz, niedobór składników pokarmowych jak azot, siarka, potas czy magnez). Każdy podrozdział opisujący dane schorzenie/inwazję szkodnika również ma przejrzystą konstrukcję: najpierw dowiadujemy się o pochodzeniu przypadłości i o tym, co ją wywołuje, potem są przedstawione objawy, warunki sprzyjające rozwojowi choroby, a wreszcie profilaktyka i środki zaradcze (w tym „bio”); świetnym pomysłem są ramki z wykazem środków ochrony dopuszczonych do użytku w Polsce – często jest tak, że za granicą pojawia się nowy, świetny preparat, ale u nas nie wolno go zastosować, bo prawo (jak zwykle) nie nadąża za życiem.

Jeden z rozdziałów poświęcono komputerowym systemom monitorowania. System taki przetwarza dane ze zintegrowanej z nim stacji meteo zainstalowanej w winnicy (temperatura i wilgotność powietrza, stopień nawilżenia liści) i na podstawie ich analizy ostrzega o możliwości pojawienia się chorób grzybowych – każda z nich ma bowiem ulubione, korzystne dla swego rozwoju warunki.
Aby środki ochrony były maksymalnie skuteczne, trzeba je stosować w ściśle określonej fazie rozwoju winorośli – opracowano więc różne skale, które je obrazują. BBCH (od Bayer, BASF, Ciba-Geigy & Hoest) rozróżnia aż 100 faz – np. 09 to „Pękanie pąków: pierwsze zielone końce dobrze widoczne”, 69 – „Koniec kwitnienia”, 83 – „Wybarwianie się jagód”, a 85 – „Mięknięcie jagód”. Tę skalę, jak również alternatywną Einchorna-Lorenza autor też w książce prezentuje i objaśnia.

Z wyżej wymienionych powodów książka zainteresuje wszelkiej maści winiarzy (i zawodowców, i amatorów). Jednak szarzy pijacze wina też będą mieli z lektury korzyść (wiedza) i przyjemność.
Ta druga płynie z kilku źródeł. Ciekawe są np. „metryki” chorób, a zwłaszcza zaskakujący fakt, że niektóre z nich (np. mączniak rzekomy i prawdziwy, czarna zgnilizna) zostały przywleczone z Ameryki wraz z tamtejszymi podkładkami korzeniowymi, chroniącymi europejskie winnice przed filokserą. Czyli wybawca okazał się też trochę złoczyńcą.

Fascynujące jest pokazywanie, w jaki sposób choroby wpływają na to, co później mamy w kieliszku. I wcale nie są to rzeczy oczywiste. Weźmy szarą pleśń: „[Jej] szkodliwość dla winorośli to nie tylko obniżenie ilości i jakości plonu zebranych jagód. Infekcja jagód prowadzi do pojawiania się w winie nietypowych alkoholi jak octen-1-ol-3, którego zapach przypomina grzyby. W nadmiernej ilości może występować również mannitol, wpływając na zwiększenie pozostałości kwasu mlekowego. W analizach soku i wina stwierdza się niekiedy zwiększoną obecność sorbitolu oraz polisacharydów, które wywierają negatywny wpływ na proces klarowania wina. Dodatkowy problem stanowi możliwość przenikania do wina specyficznego enzymu wytarzanego przez B. cinerea, tzw. lakazy. Lakaza jest enzymem charakterystycznym przede wszystkim dla grzybów, który w przypadku winorośli jest przyczyną utleniania się wina”.

Niektóre opisane w książce sposoby zwalczania chorób czy szkodników są zajmujące nie tylko dla fachowców. Co ciekawe, wielu z nich bliżej do natury niż do świata najnowszych supertechnologii. Naukowcy odkryli np. że pewien roztocz o uroczej nazwie dobroczynek gruszowy to wielki smakosz o ściśle określonych upodobaniach kulinarnych. Najbardziej lubi przędziorka owocowca, potem przędziorka chmielowca, następnie Calepitrimerus Vitus (roztocz bez polskiej nazwy) i pilśniowca winoroślowego; dopiero gdy ich zabraknie, zabiera się za pyłek kwiatowy, spadź i odchody owadów. Na nasze szczęście, wymienione stworzenia to szkodniki winorośli – wystarczy więc wpuścić chmarę dobroczynków do winnicy, a intruzy zostaną bezlitośnie pożarte.

Ostatnia kwestia: nieodmiennie bawią mnie i zachwycają nazwy tych wszystkich robali. Oprócz wspomnianych, w książce występują jeszcze m.in. czyreń rozpostarty, guniak czerwczyk, ogrodnica niszczylistka, nierówienka listnik, omacnica prosowianka, słodyszek rzepakowy i rozwiertek nieparek. Dla polskich entomologów żądam zbiorowej nagrody Nike – toż to przecie czysta poezja!

Janusz Mazurek, „Ochrona winorośli”, Fundacja Na Rzecz Rozwoju i Promocji Winiarstwa GALICJA VITIS, Jasło 2017, s. 233

Wybraliśmy dla Ciebie: