Wina wegańskie zdawałoby się, że to niepotrzebny przydomek i idąc za lapsusami językowymi polityków oczywista oczywistość. Okazje się jednak, że wino wegańskie kryje w sobie nieoczywisty dla większości oksymoron. Chwalebny dla zdrowia i środowiska naturalnego trend jakim jest wegetarianizm znajduje coraz więcej zwolenników na całym świecie. Stosunkowo młody, bo historycznie sięgający lat powojennych. Znacznie bardziej radykalny w swej filozofii weganizm szturmem zdobywa popularność i coraz większą liczbę wyznawców.
Weganizm coraz popularniejszy.
W ostatnich latach od promili przeszedł weganizm już na procenty w udziale populacji, która trzyma się jego zasad. Zwłaszcza w takich krajach jak Australia, Nowa Zelandia czy Wielka Brytania. My bynajmniej nie mamy się czego wstydzić i również podążamy tym światowym trendem. Z roku na rok, znacznie zwiększa się ilość obywateli obywających się w swej diecie bez produktów odzwierzęcych.
Weganizm i wina wegańskie.
Naszą pasją jest wino i zdawać by się mogło (a tak sądzi zdecydowana większość winomanów), że każde wino w swej naturze jest winem wegańskim. Niestety musimy obalić kolejny mit związany z tym szlachetnym trunkiem Bachusa. Mimo, że w pożądanej przez nas butelce ukochanego wina jest przefermentowany sok z winogron, wciąż spora część win winami wegańskimi nie jest. Skąd się zatem biorą i czym są składniki, które deprecjonują wino w oczach wegan. Wino wegańskie to takie, które nie tyle w swym składzie, ile podczas procesu tworzenia nie ma styczności ze składnikami czy środkami na bazie zwierzęcej. Czemu one w ogóle się pojawiają? Częściowo odpowiedzialni jesteśmy za to my sami.
Czasem pragnienie czystości ma brudne strony.
Pragniemy by wina w naszych kieliszkach lśniły krystalicznością. Były przejrzyste, bez żadnych zawiesin, które w naszych oczach świadomie czy podświadomie czyniłyby z tego wina trunek podejrzany, wadliwy. Jeśli dodamy do tego pośpiech przy produkcji win przemysłowych, a zwłaszcza ich transport do odległych miejsc oraz nie najłatwiejsze warunki przechowywania w marketach (a to one rządzą pod względem światowej dystrybucji wina) mamy odpowiedź dlaczego musi być poddane głębokiej filtracji.
W takich winach idących na globalna ilość nie może pozostać nic co mogłoby sprawić kłopoty. To, że przy okazji pozbywamy się również elementów wzbogacających smak i zapach to już smutna kolej rzeczy. Stabilność wina jest swego rodzaju religią przy fabrycznej dystrybucji. Stąd środki, które sprawiają, że gros wina na światowym rynku winem wegańskim nie jest. By poddać je procesowi klarowania stosuje się od dawna białko kurze, białko mleka, żelatynę czy klej z rybich pęcherzy. A także coraz rzadziej stosowaną, zwłaszcza od czasów choroby wściekłych krów, sproszkowaną krew bydlęcą.
Horror, ale w slapstikowym stylu.
Brzmi jak horror? Te środki, choć ich nazwy czy pochodzenie wzbudzają niesmak, wzdrygając przerażeniem są jednak całkowicie bezpieczne. Co ważne ich zastosowanie nie wpływa bezpośrednio na walory zapachowe i smakowe, a także w większości nie zostawiają śladu obecności. Lecz ich stosowanie sprawia, że wina nie mogą być winami wegańskimi i tych należy dopiero szukać, jeśli ortodoksyjnie podchodzi się do tematu.
Zmiana nic nie kosztuje.
Co ciekawe zamienna technologia klarowania wina czyniąc je wegańskimi nie jest droższa. W tym celu stosuje się głównie ziemię okrzemkową lub bentonit, a czasem węgiel aktywny. Ta zamienna technologia upowszechnia się coraz bardziej, jest całkowicie skuteczna i być może z czasem wina wegańskie będą powszechne. Dziś by mieć pewność najlepiej sięgnąć po butelkę od znanego sobie (lub też polecanego przez sprzedawcę,w miejscu które darzymy zaufaniem) producenta, który mimo że nie afiszuje się z tym na etykiecie niemniej jednak taką technologię „wegańską” stosuje.
V nie jak vendetta.
Bezpiecznikiem będzie też etykieta sygnowana znaczeniem V (V-label) – instytucji z siedziba w Szwajcarii od 1996 roku certyfikującej żywność wegańską, tym samym wina wegańskie. Rygorystyczne badania gwarantują wiarygodność, ale należy pamiętać, że nie jest to równoznaczne z określeniem jakości. Za tą odpowiada producent, obojętnie czy stosuje starą czy nową technologię klarowania wina. I tu i tu znajdziemy wina wybitne oraz czarne owce. Zatem, to że butelka wina jest wegańska nie oznacza, że jest dobra podobnie jak to, że wegańską nie jest oznacza, że coś z nią jest nie tak.
Ekologia to nie weganizm.
Idąc dalej, co często umyka miłośnikom wina, wina ekologiczne (chodzi o uprawy winorośli) natomiast nie są automatycznie winami wegańskimi. To dwa odrębne tematy. Podobnie ma się z kwestią win biodynamicznych. Zatem weganie szukać powinni win wegańskich z oznaczeniem lub informacją od producenta (sprzedawcy). Czasem wskazówką bywa zdanie na kontretykiecie, iż wino nie było filtrowane. Co za tym idzie, nie było potrzeby stosowania produktów odzwierzęcych na etapie wytwarzania tego szlachetnego trunku. Na koniec pocieszenie dla wegan.
Pijcie wina wegańskie.
Wino zgodnych z Waszą filozofią żywienia jest coraz więcej. Nie są drogie, ba natraficie na nie nawet w winach codziennych konfekcjonowanych w bag in boxach. Wystarczy się rozejrzeć.
Fuenteseca Blancapochodzenie: Hiszpania Delikatne białe wino na każdą okazję. Przyjemne nuty owocowe i wyraźnie orzeźwiający charakter. Na podniebieniu świeże, przyjemne aromaty, przynoszące skojarzenia z ziołami i agrestem. Przyjemny, lekko owocowy finisz podkreślający delikatny charakter wina. >> Zobacz << |
|
Fuenteseca Tintopochodzenie: Hiszpania Tinto, czyli czerwone wino o żywiołowej, soczystej barwie. Lekkie wino o dobrej owocowości z nutami jeżyn i suszonej śliwki. Subtelnie wytrawne, świeże. Pić lekko schłodzone, najlepiej do wędlin suchych jak hiszpańska szynka jamon serrano. >> Zobacz << |